piątek, 18 kwietnia 2014

3. Łajnobomby, Zmiatacz i bolący tyłek.

Florence czuła się jakby zaraz miały odpaść jej ręce. Nigdy nie była zbytnio wysportowana, szczerze powiedziawszy to unikała sportu jak ognia, a dziś wypożyczyła zdecydowanie za dużo książek z biblioteki. Ale jak mogła zostawić na półce takie pozycje jak „Runy i medycyna mugolska”, czy „Transmutacja, coś więcej niż magia”?
Czuła jak jej palce pulsują od tamowanej krwi, jak jej oddech coraz bardziej przyśpiesza z każdym pokonanym stopniem.
Zatrzymała się tuż przed schodami na siódme piętro, obok wejścia do Holu Hieroglifów, gdy poczuła dziwny zapach. Zmarszczyła nos, a następnie poprawiła książki i skierowała się w głąb holu. Trzymając się lewej strony korytarza, rozglądała się bacznie, próbując wyłapać źródło tego smrodu, który z każdym krokiem się potęgował.
Nagle, zza zakrętu wyleciała w jej stronę duża, brązowa kula, która trafiła ją w prawy bark. Pod wpływem impetu dziewczyna upuściła książki na ziemię. Zdezorientowana spojrzała na swoją szatę, a następnie szybkim ruchem zatkała sobie nos. Łajnobomby.
Poczuła jak jej policzki oblekają się czerwienią złości. Z jej ust wydarł się krzyk bezradności i stek brzydkich, mugolskich przekleństw, kiedy trzymając delikatnie szatę, oglądała zniszczenia spowodowane wynalazkiem Alberyka Grunnion.
- Łapo, czy ty też to słyszałeś? – Doszło do jej uszu, w przerwie pomiędzy jękami. Dopiero teraz dotarło do niej, że łajnobomby nie mogły znaleźć się, ot tak w hogwardzkim korytarzu. Nim zdążyła jakkolwiek się ruszyć, z odnogi holu wyłoniło się trzech chłopaków w szatach gryfonów. Ubrudzeni tak samo jak ona, z zadowoleniem bijącym z twarzy.  
Najwyższy i najprzystojniejszy z nich, pierwszy dostrzegł dziewczynę przed sobą i zatrzymał pozostałą dwójkę.
- Ups, Monroe! – odezwał się kpiąco Syriusz Black, odgarniając przy tym włosy z twarzy. – Czyżbyś dostała jakąś…
- Ugh, zamknij się Black – rzuciła Florence i pokręciła głową. W tej chwili nie mogła uwierzyć, co pociągało Jasmine w tym bucu. Przypatrywała się temu drwiącemu uśmieszkowi, ciemnym, brązowym oczom, obłudzie wymalowanej na twarzy i naprawdę nie mogła tego pojąć. Odchrząknęła i zadarła nieco wyżej głowę. – Minus dwa punkty za napaść na Prefekta Naczelnego oraz minus dwa punkty za zdewastowanie Holu Hieroglifów – powiedziała jak najgłośniej potrafiła, patrząc mu prosto w twarz, na której malowało się rozbawienie.
- Och, nie musiałaś – odpowiedział. Jego przyjaciel, stojący po prawej niski, gruby nastolatek o świńskich oczkach i szarych, mysich włosach zarechotał i pokiwał głową z uznaniem. Ten z lewej strony stał za to nieruchomo, jakby ktoś go spetryfikował. Florence dopiero po chwili odkryła, że był to nie kto inny, jak Lupin, którego poznała kilkanaście dni temu.
- Więc nie obchodzi cię to, że twój dom traci przez ciebie punkty?
- Jeżeli była to słuszna sprawa, to nie.
- A co według ciebie, jest tą słuszną sprawą?
- Widzisz mego przyjaciela Petera? – Wskazał na grubego chłopaka i poklepał go po głowie, jak psa. – Jakiś pierwszak nabijał się z jego fryzury, że niby wygląda jak łajno. Dziś sprawiliśmy, że to nie Peter ma gówniane włosy, ale właśnie ten uroczy chłopaczek. No i ty…
- Przestań Łapo. – Niespodziewanie odezwał się Lupin i pokręcił głową w stronę swojego przyjaciela. - Nie warto – wyartykułował niemal bezdźwięcznie, następnie spojrzał na Florence i uśmiechnął się  przyjaźnie. Dziewczyna miała wrażenie, że jakoś zmizerniał od czasu, gdy widziała go po raz ostatni. – Daruj, ostatnio rzadko spuszczamy go ze smyczy.
* * *
Siedziała opatulona kocem, z kubkiem gorącej czekolady w jednej dłoni, a w drugiej trzymając „Dawne i w ludzkiej niepamięci pogrążone zaklęcia i uroki”. Z jej wilgotnych, dopiero co umytych włosów, co chwilę skapywały za kołnierz koszulki krople wody, którym nie udało się wsiąknąć w pomarańczowy ręcznik na jej głowie.
Trochę jej zajęło, zanim pozbyła się z włosów tego przeraźliwego zapachu. Z szatą był mniejszy problem. Wystarczyło Evanesco.
Westchnęła.
Przerzuciła kolejną stronę woluminu, czując jak jej oczy powoli robią się coraz cięższe. Poklepała się po policzkach, by się trochę rozbudzić. Siedziała w Pokoju Wspólnym, w przed ostatni dzień ferii. Było na tyle późno, że nikogo już nie było. Za to zostały okruszki na niebieskim dywanie po ciasteczkach przysłanych przez panią Longbottom dla Aarona, które jakimś cudem dostały się do ogólnego obiegu.
Spojrzała za okno. Biały śnieg niezwykle kontrastował z atramentową czernią nieba, gór i jeziora. Wysoko na niebie wisiał księżyc w pełni.
Bezwiednie zamknęła książkę i podkuliła nogi pod brodę. Czekała na Jasmine, która nadal była na treningu, choć było dobrze po dwunastej. Jeżeli nadal tak pójdzie, to za niedługo cała drużyna ją znienawidzi.
Poza tym, z jednej strony oczekiwała przyjścia koleżanki, a z drugiej bała się go, bo z pewnością nie da rady zatrzymać języka za zębami i opowie jej o dzisiejszym upokorzeniu ze strony gryfonów. Może nawet pokłócą się o Syriusza? Tak jak to było drugiego dnia świąt? Cóż ona ma poradzić, że nie trawiła tego chłopaka od trzeciej klasy, kiedy to wsadził jej do torby chochlika kornwalijskiego na zajęciach z Obrony przed Czarną Magią?
Oczami duszy znów analizowała całe dzisiejsze zamieszanie. Przynajmniej Lupin zachował się przyzwoicie, pomagając jej zebrać książki. Ale co z tego, jeżeli przyjaźnił się z tą bandą neandertalczyków?
Jej rozmyślania przerwało gwałtowne wejście całej drużyny Quidditcha do Pokoju Wspólnego. Większość z nich nie dotarła nawet na sofy, bądź fotele, tylko położyła się na dywanie brzuchem do góry z głośnym pojękiwaniem. Tylko Jasmine raźno zasiadła obok swojej przyjaciółki, z promiennym uśmiechem od ucha do ucha.
- Na Merlina, tyłka nie czuję – zastękał Steve Hart i wypuścił gwałtownie powietrze.
- Nie marudź, bo znów dowali nam pięcioma kółkami w prezencie – odpowiedziała jego siostra Claire, posyłając mu kuksańca w bok. Chłopak skrzywił się nieznacznie.
- Per aspera ad astra, kochani – skomentowała tylko pani kapitan i klasnęła w dłonie, jakby chciała ich zachęcić do dalszej walki.
- Florence, błagam przetłumacz bełkot naszej Wood, bo moje zwoje mózgowe myślą tylko o tym jak ją zamordować za pomocą pałki i tłuczka – powiedziała Claire i przewróciła się na podłodze na brzuch, by zdjąć z ramion ochraniacze.
- Przez trudy do gwiazd – odpowiedziała Monroe, spoglądając na czarną bryłę lasu za oknem. – Co ty im dzisiaj zrobi… - urwała nagle, wśród bladych promieni księżyca, dostrzegła bladą postać biegnącą na czworakach do Zakazanego Lasu. Ścigał ją wielki jeleń.
- Flo, Flo! Ziemia do czarownicy, halo! – Głos jej przyjaciółki, wyrwał ją z zamyślenia. Zamrugała gwałtownie i spojrzała na ładną twarz Jasmine Wood. – Ale miałaś odlot, prawie jak na najnowszym Zmiataczu.

- Chyba masz rację. 

13 komentarzy:

  1. Przeczytałam i lecę do Worda napisać dłuuuuuugi komentarz Wielkanocny :)
    Bardzo mi się podoba!
    Pozdrawiam,
    mimoza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć :) Co prawda nie ma tutaj zbyt wiele akcji, ale w następnym już się wszystko zaczyna na dobre ;)

      Usuń
  2. Hej, dostajesz nominacje do Liebster Blog Awards. Więcej informacji pod adresem: http://nad-naturalni.blogspot.com/2014/05/liebster-blog-awards.html
    Pozdrawiam!
    P.S. Kiedy następny rozdział...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taka prestiżowa nagroda, łaaaał, ale super, łaaaał, wygrałaś życie, łaaał. : o

      Usuń
    2. ? O.O
      Jesli ci sie to nie podoba to po prostu nie komentuj. Nikt ci nie kaze pisac laaaal na widok nominacji na czyims blogu.

      Usuń
    3. ? O.O ból ?
      Nadwrażliwa mi każe. łaaaał.

      Usuń
    4. Wtf?!
      Skoro ,,Nadwrażliwa ci każe'' to czemu tak zhejtowalas tę nagrodę, zamiast spokojnie odmówić przyjęcia ,,za Nadwrażliwą''?

      Usuń
    5. darling, to nie hejt. to sarkazm.

      Usuń
    6. Calm down. Dziękuję za nominację, z tego co widziałam nagradzacie tylko wybrane przez Was blogi - dlatego jest mi nad wyraz miło.

      Raczej nie przyjmuję Liebsterów, dlatego i w tym przypadku, po pprostu grzecznie podziękuję.

      Usuń
    7. Wreszcie ktos normalny sie odezwal :)
      To nic ze nie przyjmujesz. Ale nominacja zawsze pozostaje ;)
      P.S. To kiedy ten rozdzial...? ;D

      Usuń
  3. Coś ja widzę, że ty tutaj nie wrócisz ;__; Szkoda, blog fajny, codziennie wchodzę, żeby zobaczyć czy jest post.
    ~Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciepłe słowa. Nie odchodzę, piszę - ale niestety wszystkie rozdziały oraz rozpiskę diabli wzięli wraz z komputerem.

      Usuń
    2. Lubię twoich Huncwotów. Są prawie tacy sami jakich sobie ich wyobrażałam czytając książki. Nie są jakoś przesadnie zabawni, wydają się być normalni, na swój pokręcony sposób oczywiście. Są prawdziwi.

      Usuń