Florence Monroe
wiele dałaby, by być teraz w innym miejscu. Spojrzała na swój zegarek, na
wskazówki, które ułożyły się w taki sposób, że wyglądały jak wąsy wymalowane na
twarzy Kermita Żaby, która znajdowała się na cyferblacie. Westchnęła
przeciągle, odwracając kolejną stronę jej podręcznika do zaklęć.
Jej wzrok prześlizgiwał się przez kolejne zdania. Nawet nie starała się ich zrozumieć. Pokręciła głową, a po chwili wyciągnęła z książki złożoną kartkę, którą wcześniej schowała przy rozdziale mówiącym o Merwynie Maliciousie.
Jej wzrok prześlizgiwał się przez kolejne zdania. Nawet nie starała się ich zrozumieć. Pokręciła głową, a po chwili wyciągnęła z książki złożoną kartkę, którą wcześniej schowała przy rozdziale mówiącym o Merwynie Maliciousie.
Otworzyła ją i
po raz kolejny przeczytała słowa, które znała już niemal na pamięć.
20.12.77., Bath
Florence, kochany kwiatuszku!
Jak mijają Ci dni w Hogwarcie? Gdy byłam w
twoim wieku, nie wyobrażałam sobie życia poza tą szkołą. Czy aby na pewno dobrze
się czujesz? W ostatnim liście wspominałaś o przemęczeniu w związku z lekcjami
ze starożytnych run. Razem z ojcem martwimy się o Ciebie, skarbie.
Niestety, Harvey został oddelegowany do
Londynu w sprawie nowych napaści na niemagicznych. Nie rozumiem co się dzieje z
dzisiejszymi czarodziejami… ale do sedna.
Razem z Ministrem Magii ma stworzyć nowy Departament
do Spraw Ochrony Mugoli. Z tego, co się zapowiada, widzę, że może trochę to
potrwać. Wiem tylko, że twój tata stanie na jego czele, a później otworzy podobne
oddziały, czy tam placówki (nigdy nie jestem pewna jak Harvey je nazywa) w
całej Europie, a może nawet i w Ameryce.
Piszę to wszystko, dlatego że jadę wraz z
nim i w tym roku będziesz zmuszona zostać całe ferie w Hogwarcie, kochana.
Bardzo nam z tego powodu przykro, ale nie
martw się – już niedługo będziemy razem, a Edgar doniesie Ci prezent od nas.
Pozdrowienia z zimnego Bath,
Mama
Zgięła na powrót
list, schowała go do książki, a następnie ją zamknęła. Rozejrzała się.
Wielka Sala
była niemalże pusta. Mogła policzyć wszystkich uczniów siedzących przy czterech
stołach na palcach obu dłoni. Wszyscy mieli zrezygnowane twarze i z zazdrością
w oczach patrzyli na ostatnie niedobitki, które wyjeżdżały do domu na ferie. Przez
ostatnie sześć lat też była jednym z nich.
- Panno
Monroe! Panno Monroe! – Z gorzkich rozmyślań, wyrwał ją skrzekliwy głos
profesora Flitwicka. Szedł w jej stronę szybkim krokiem ze zmartwioną miną. Wstała
od stołu i podeszła do opiekuna jej domu.
- Tak, panie
profesorze? – zapytała. Twarz nauczyciela nabrała niezdrowego, czerwonego
koloru za sprawą zmożonego wysiłku.
- Panno
Monroe, mam nadzieję, że dopilnowała pani, czy aby wszyscy pierwszoklasiści,
którzy wyjeżdżają na ferie, dotarli na peron?
- Oczywiście,
panie profesorze – odpowiedziała poważnie dziewczyna i nieznacznie poprawiła
swoją odznakę Prefekta Naczelnego. Flitwick pytał o to samo co roku, w okresie
przed feriami oraz wakacjami. Zwracał szczególną uwagę na bezpieczeństwo swoich
podopiecznych, a już zwłaszcza odkąd pojawiły się pogłoski o martwych ciałach rodzin czarodziejskich znalezionych w ich własnych domach, czy napadach na
mugoli.
- Jakżeby
inaczej – powiedział, uśmiechając się. Na jego twarzy odbił się wyraz ulgi, a
następnie pstryknął w powietrzu palcami. – Prawie bym zapomniał. Jako opiekun Krukonów,
chciałem tylko wspomnieć, że jeżeli wciąż jesteś zainteresowana pracą w
Ministerstwie Magii w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, to od
przyszłego semestru będę prowadził zajęcia z mugoloznawstwa, zanim profesor Dumbledore
nie znajdzie innego nauczyciela na moje miejsce. Wiem, że w twojej rodzinie
praca w Ministerstwie to już tradycja…
- Dziękuję za
informacje, nawet profeso…
- Profesorze
Fltwick! – przerwał jej wysoki, niezwykle chudy chłopak. Podbiegł do niskiego
nauczyciela i skłonił się lekko. Miał na sobie wymiętą szatę Gryffindoru, a na
jego zmęczonej twarzy malowało się podekscytowanie.
- Och, Lupin! –
Filius Flitwick pokręcił głową. – Jak zwykle w gorącej wodzie kąpany. Właśnie
przerwałeś pannie Monroe. – Chłopak zaczerwienił się i posłał Florence krótkie
spojrzenie. – Ale skoro już tutaj jesteś, to mów.
- Profesor
McGonagall twierdzi, iż od przyszłego semestru będzie pan profesor nauczał
mugoloznawstwa – powiedział szybko chłopak. Przy każdym wypowiedzianym słowie gestykulował rękoma.
- Owszem
Lupin, owszem. Po twojej twarzy wnioskuję, że również chcesz się zapisać,
prawda? – zapytał z uśmiechem. Młody Gryfon kiwnął potakująco głową. – Więc przez
te niecałe dwa tygodnie masz czas, by zaopatrzyć się w podręcznik pana Gerarda Seshelby'ego w Esach i Floresach – dodał, drapiąc się po brodzie. – A teraz
państwa zostawiam, obiecałem dyrektorowi, że udekorują choinkę – powiedział uradowanym
głosem i wyminął ich szybkim krokiem zmierzając w stronę stołu
nauczycielskiego.
Ej, czemu to jest takie krótkie? :< Już zdążyłam się wdrążyć, a tu nagle ostatnie słowo i kropka.
OdpowiedzUsuńJuż od dawna nie czytałam bloga, gdzie jednym z ważniejszych bohaterów byłby Remus i cieszę się, że tu jestem, bo Lupin jest równie ciekawą postacią, co reszta Huncwotów ^^. A jakiego miałam banana na twarzy, kiedy się pojawił taki zmachany ;3.
Przeczytałam prolog i ten rozdział i jestem strasznie zadowolona <3. Czasy Huncwotów, ach. Fltwick nauczycielem mugoloznawstwa XD. Króciutki rozdział :<. Muszę poczekać na kolejny. Mam nadzieję, że pojawi się szybko. Nie potrzebujesz może szablonu? Chętnie bym ci jakiś wykonała. Jeśli jesteś zainteresowana zapraszam na http://lion-templates.blogspot.com/. Obserwuję i życzę weny.
OdpowiedzUsuńJestem naprawdę zachwycona. Remus bohaterem pierwszoplanowym? Niespotykane.
OdpowiedzUsuńJedyne do czego mogę się przyczepić to długość! Zdecydowanie za krótkie!
Kiedy następny rozdział?
Twoja nowa największa (psycho)fanka,
mimoza.
Reeeeemuuus <3
Jej, dziękuję za to :)
UsuńUwielbiam Remusa i kiedy ostatnio oglądałam Harry'ego to doszłam do wniosku, że dlaczego by nie napisać czegoś o nim zanim poznał Tonks. A o Florence jako bohaterce myślałam już dużo wcześniej, więc...
Następny będzie o wiele dłuższy.
Bardzo mi się podobał prolog. Niby takie króciutkie nic, a zdążyłam już się wciągnąć w historię. Widzę, że ostatni post z 16 sierpnia. Mam nadzieję, że coś się jeszcze pojawi. Cieszę się, że znalazłam fanfick o czasach Huncwotów, który nie zaczyna się od "przezabawnych" kłótni Jamesa i Lily.
OdpowiedzUsuńAh i bardzo podoba mi się szablon. Prosty, minimalistyczny, a ci migający Huncwoci w swoich zwierzęcych postaciach wyglądają świetnie ;).